Rekrutacja = znany temat cz.2

 


Rekrutacja w swoim założeniu to po prostu działania kończące się zatrudnieniem wybranej osoby. Proste.

Niby tak, a jednak coś to utrudnia, coś powoduje, że nie jest to obojętne. Okoliczności, możliwości, kasa, pilność i presja czasu = emocje.

No i dodatkowo, chęć udowodnienia sobie, że jestem dobry, czasem za wszelką cenę. To wewnętrzne napięcie nie pomaga. Prowadzi raczej do pewnej "zadyszki", która trawi wewnętrznie. 

Skończyć już to. Takie myślenie to wzrastająca potrzeba, która powoduje z biegiem czasu niechęć do działania.

Marzy nam się coś, co nas odciąży, spowoduje, że zrobi się "samo".  A samo się nie da.

Te wszystkie bodźce, również te ujęte w części 1., wywołują trochę lęku. A ten właśnie popycha nas do zrobienia czegoś, co pozwoli się go pozbyć. UNIKNĄĆ BŁĘDU, poczuć ulgę. Nie są to odczucia budujące, to raczej ślepy zaułek. 

Wtedy właśnie popełnia się najwięcej błędów bo:

- kogoś trzeba wybrać

- rekrutacja za długo trwa

- potrzebuję kogoś do roboty

- już nie mam na to czasu

- jestem zniecierpliwiony

i wtedy biorę kogoś "najlepszego" z dostępnych.

Podświadomość podpowiada, że chyba tego nie chcemy. Przysłowiowa "czerwona lampka"🚨 zaczyna się tlić. Staramy się ją "wyłączyć" racjonalnymi argumentami. Wciskamy EMOCJE w żołądek. I co z tego wynika? 

Ano różnie, z reguły gdzieś to uwiera, każe obserwować i być ostrożnym, a to nie budzi zaufania. Po obu stronach. 

Jak więc odkładać "odczucia" na bok i unikać porażek rekrutacyjnych? 

Teza powyższa jest przewrotna. Bo czy to "odłożenie" jest w końcu słuszne, czy nie? 

Spójrzmy na to tak;

KAROL 

ma zatrudnić do swego zespołu specjalistę. 
Karol - jako człowiek - posiada wszelkie tego znamiona. Ma ciało, umysł, emocje, potrzeby itd. 
Zarządza zespołem i chce osiągać najlepsze możliwe wyniki. Dla firmy - oczywiście - no i dla siebie. Wtedy może myśleć o sobie dobrze. Zależy mu na tym.

Zatrudnienie nowej osoby to zmiana. Ale jaka?
No właśnie Karol się nad tym zastanawia.

Chce osiągać cele i szuka właściwej osoby, sprawdza, rozmawia. Trochę się obawia, a trochę jest ciekawy. Rozmawia w myślach sam ze sobą, męczy się, więc... Karol rozpisał swoje emocje.

 OBAWA                                                   vs                                            CIEKAWOŚĆ

  - niepewność                                                                                         - zachęta

  - ambiwalencja                                                                                      - zaintrygowanie

  - przyglądanie się słabym stronom                                              - poszukiwanie szans

  - wyczulenie na negatywne cechy                                                   - dopytywanie 

  - analiza wrażenia                                                                                 - analiza faktów

A teraz zadał sobie pytania:

Czy zwracasz uwagę na to, co dzieje się z Tobą po spotkaniu z kandydatem?

Jakich słów wówczas używasz? 

Co Ci "zrobiła" ta rozmowa? 

To etap pierwszy analizy siebie i swoich odczuć. To budowanie świadomości, że je masz.

Karol też. 

Drugi etap to poszukanie w myślach (lub w notatkach), co konkretnie wywołało te emocje. Jakie zdarzenie/słowo/gest ? Zarówno te dobre jak i złe.

Kiedy to wiemy, warto to zapisać i odłożyć na chwilę.

Trzeci etap kontrola odczuć.  Przyjrzenie się im. Nie uciszamy, nie racjonalizujemy, ale właśnie uświadomione - kładziemy na chwilę "na półkę".

Część 2. Czas na analizę faktów - Karol włączył ciekawość! 

Jak unikać porażek rekrutacyjnych po rozmowie kwalifikacyjnej? 

CDN.

Zapraszam we wtorek. 











Komentarze